poniedziałek, 2 września 2013
Niby nic a jednak
Staramy się by nasze życie po pracy toczyło się w innym rytmie... Celebrujemy wspólne chwile w gronie naszej 4-osobowej rodziny i w małym gronie rodziny dalszej i niewielkim gronie najbliższych przyjaciół. Najłatwiej nam to przychodzi w dni wolne...
To nasz wybór... By spotykać się tylko z tymi osobami, które lubimy, które nie powodują w nas negatywnych, złych emocji> Spotykać się tymi z którymi chcemy się spotykać. Złe emocje nie budują, a raczej destrukcyjnie działają... Czasem rozmawiam z osobami, które w gronie rodziny i przyjaciół tak źle się czują, że cały czas ich to przytłacza, przebywają z osobami których nie lubią... brr... I cały czas o tym mówią, tak że nie można już tego słuchać... Nie dla mnie to jest. Najbliżsi, spotkania, celebrowanie chwil, gdy życie pędzi to ten moment w którym można czuć się dobrze. Wtedy otaczają nas ludzie z którymi chcemy być. Nikomu nic nie musimy udowadniać, nie udajemy, że mamy bardzo liczne grono dookoła nas...
Ale nie ma celebrowania bez kubka kawy czy herbaty, bez drobnej przekąski...to nie musi być nie-wiadomo-co...pozdrawiam ze swojego SLOW-życia po godzinach :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystko prawda!!! I nie musi być "zastaw się a postaw sie", to nie jest najwazniejsze....milego dnia:-)
OdpowiedzUsuńTak, tak nie musi :) Dziękuję i miłego instalowania się :)
UsuńW gronie takich ludzi, to nawet można po prostu parówki zjeść i człowiek czuje się jak na jakimś wyjątkowym przyjęciu :)
OdpowiedzUsuńŚciskam, pięknie napisane, tak mi się dobrze na duszy zrobiło po przeczytaniu :)
Dziękuję, masz rację z tymi parówkami,pozdrawiam
UsuńNajważniejsze jest to, by usiąść razem przy stole :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko-D.
Wyhamować choć na chwilkę :) i usiąść razem... pozdrawiam :)
Usuńpodpisuję się pod tym całym sercem:) Żyjemy szybko, cóż, taka praca, ale te rzadkie chwile wspólnego wolnego celebrujemy powoli i kameralnie. Trochę znajomych przez to ubyło, ale z tymi, którzy zostali, potrafimy cieszyć się własnoręcznie upieczonym chlebem z chrupiącą skórką, posmarowanym własnoręcznie utopionym smalcem ze skwareczkami i wielgachnym ogóraskiem małosolnym:)
OdpowiedzUsuńSmakowicie mi coś tu pach nie, niby znamy dużo ludzi ale dookoła nas nie ma tłumu, pozdrawiam
UsuńSzczera prawda i jeszcze dodam, że spotkania z "toksycznymi ludźmi" jak ja ich nazywam bardzo nas wyniszczają psychicznie. Dlatego już dawno zrezygnowałam ze znajomości z mini, i jestem szczęśliwsza :) Pozdrawiam z hamaka :)
OdpowiedzUsuńTak, tak toksyczni - nie tylko siebie zatruwają ale i całe otoczenie..., z daleka od nich:) pozdrawiam
UsuńJestem tego samego zdania :)
OdpowiedzUsuńBudowa też trochę weryfikuje otoczenie- prawda?:) pozdrawiam
UsuńTo wspaniła ideologia życia, którą również stosuję:)Nie ma co się oglądać za zlymi ludź, baranów trzeba izolować:) Serdeczności
OdpowiedzUsuńIzolacja- ha ha, omijać z daleka :) pozdrawiam
Usuńto ważne by w rodzinie, zwłaszcza tej najbliższej czuć się dobrze i miło. My również celebrujemy np. wspólne posiłki. Nie mogłabym bez tego żyć.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że nominowałam Cie do wyróżnienia - więcej szczegółów pod tym linkiem http://kobietakuchenna.blogspot.com/2013/09/istniec-nie-zanczy-zyc.html
pozdrawiam Cię ciepło
Wspólne posiłki- choć kilka razy w tygodniu, minimum dwa ... nie mam wielu możliwości w tym temacie przez budowę, pracę, pasję, dokształcanie... pozdrawiam i dziękuję za wyróżnienie i już lecę do Ciebie :0
UsuńUważam tak samo jak Ty. Takie spotkania z przyjaciółmi i rodziną to ważne chwile, taka miła przerwa w naszej codziennej gonitwie;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Są potrzebne :0 pozdrawiam
Usuń