Ten stolik stał w naszym garażu, stał i się chwiał i już miał trafić na ciemną stronę mocy... Ale co tam pomaluję sobie, może nie zabiorę ze sobą dalej ale chociaż będę miała radochę teraz :)
Więc najpierw szlifowanie, lekkie bo już miał starcia pewne, a potem akrylem malowanie. Blat dwa razy, noga razy jeden by zachować efekt przetarcia. Malować pomagał mi syn, który nie lubi białego koloru i już zapowiedział, że nie będzie siedział w salonie jak będzie biały...Ha ha, zobaczymy :)
Oto nasz praca :0
Teraz stolik stoi w salonie i muszę pomyśleć nad jego aranżem...
pozdrawiam i lecę czytać wasze wpisy, bo mam teraz chwilę wytchnienia :)
Dzielnie walczyliście,ale efekty murowane.Pozdrawiam i udanego weekendu życze:)
OdpowiedzUsuńtez tak lubie, cos z niczego :O)
OdpowiedzUsuńLubię znaleźć coś z czego można coś wyczarować :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem końca dzieła,a swoją drogą,że też chce Wam się tak szlifować,ja maluję podkładówką i potem akrylową,świetnie się trzyma,tyle,że nie widać słojów co może być wadą:)
OdpowiedzUsuńNapracowałaś się, ale szkoda byłoby wyrzucić tak piękny mebelek. Czekam na fotki z salonu:-)
OdpowiedzUsuńJa również czekam na zdjęcia z salonu ze stolikiem w roli głównej !
OdpowiedzUsuńBuźka !
Czekam na fotkę stoliczka w całej okazałości!!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka