Decocupage na tkaninie po raz pierwszy i może ostatni - to po praniu się zobaczy. Kupiłam sobie klej, materiał miałam w szafie i serwetka - na pierwszy ogień poszła serwetka lawendowa :) Oj lawendowych serwetek u mnie pod dostatkiem. Te ma w dwóch odcieniach - na fioletowo i na beżowo. Tu są beżowe a do stołu fioletowe. Rozmiar mam niestandardowy, trochę za mały na mój jadalniany stół. Ale mi to nie przeszkadza bo i tak głównym pomocnikiem są podkładki, które przez przypadek wpisują się w klimat tego posiłku. Na beżowo, na surowo, klimat ludowy z lawendową nutą...prawie ludowy. Do tego zestawu pasuje mi, a może raczej mało pasuje mój zdobyczny prostokątny stojak na świeczki, które trudno zdmuchnąć - chłopaki moje jak tylko widzą palącą się świeczkę to od razu zadyma i zabawa kto zdmuchnie, którą, kto pierwszy.
pozdrawiam
Świetnie Ci to wyszło:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie to wygląda,bardzo jestem ciekawa wytrzymałości wzoru,zwłaszcza,że sama trochę teraz eksperymentuję z tkaninami:)
OdpowiedzUsuńJak fajnie, obrus wspaniale się prezentuje!! Brawo!
OdpowiedzUsuńAle super klimatycznie,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMillu, super klimat stworzyłaś przy stole:) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń