środa, 9 lipca 2014
Lavendowe wesele
To półrocze 2014 r. upłynie nam na zabawie. To miła odmiana po okresie burzy i naporu. Pierwsze z planowanych wesel za nami. Jak to dobrze być gościem, nie trzeba się niczym przejmować, o nic martwić, niczego pilnować. Można się po prostu cieszyć szczęściem innych. Tym, że ktoś w tym kraju chce zostać i tu budować swoją przyszłość. Nie ujawnię naszej Młodej Pary, powiem tylko, że Panna Młoda wyglądała pięknie. Menu było w myśliwskim klimacie. Dziczyzna królowała na stołach, co było na rękę męskiej części gości. Nie zabrakło mojego ulubionego łososia. Szkoda, że to już kulinarne wspomnienie... Mam parę zdjęć. Kolor sali był fioletowy. Nie jest to mój ulubiony kolor we wnętrzu ale do tej sali pasował. Urzekły mnie kwiaty. A serce skradł mi tort. Biały, skromny, ogromny, w trzech smakach, z których jeden był lepszy od drugiego. A najlepsze jest to, że nawet ta biała polewa-czy lukier-czy marcepan był smaczny i miękki. A do tego tort ustrojony pachnącą lavendą :) Pachniał i smakował. Do tego na każdym stole bukiet kwiatów, a najpiękniejsze przed najważniejszą parą na weselu.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że pochwalę się kolejnymi weselnymi migawkami, ale to dopiero na jesień...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tort faktycznie urzeka prostotą, a zarazem elegancją, a jak jeszcze smakuje to mistrzostwo:)
OdpowiedzUsuńGratulacje i wszystkiego najlepszego dla Młodej Pary.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak ja uwielbiam wesela:)) Torcik i cała reszta wygląda pieknie:))
OdpowiedzUsuń