Zapraszam do...

środa, 13 marca 2013

Ta ostatnia niedziela


 To nie jest aranżacja moich marzeń, ale tak wyglądał mój stół w minioną  niedzielę. Nie było kompletu ale jakoś musimy sobie radzić gdy niektórzy mają inne obowiązki. Nie wiem czy też tak macie. Ogrom różnych zajęć, obowiązków, zobowiązań, obciążeń.
Te lawendowe serwetki bardzo lubię, nie tylko goszczą u mnie na stole. Wykorzystałam je podczas zmiany koloru moich starych (14 letnich) krzeseł sosnowych. Z tego okresu, oprócz krzeseł, pozostało mi jeszcze kilka mebli, albo kilkanaście. Kiedyś,  na początku naszego wspólnego życia miałam straszne parcie na sosnę.  Wynikało to z faktu, że na nowej drodze życia wszystko trzeba było kupić więc kupowało się tanio i blisko. W mieście była wtedy stolarnia i tak tam powstało nasze podwójne łóżko, kolejno łóżka dzieci, szafki nocne. Jak przetrwają czas budowy nowego, domu w dobrym stanie, to przeprowadzą się z nami.. A jak nie, to pozostaną miłym wspomnieniem. Najgorzej wygląda ława z ulubionej szwedzkiej masówki. Miękka sosna nie wytrzymuje ostrych długopisów i innych przyborów szkolnych naszych pociech. Styrana, że aż strach i pewnie żadne odnawianie nie da tu rady.
Stół na zielono, na powitanie marca :)
pozdrawiam


4 komentarze:

  1. Wcale nie takie złe te meble,ładnie przystrojony stół:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam sosnowe krzesła i stoļy (w kuchni i salonie). Na początku przejmowałam się najdrobniejszą rysą, ale teraz myślę, że nadają one charakteru naszym meblom. W razie czego zawsze można zeszlifować i pomalować ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naszych już nie da rady zeszlifować, za głęboko chłopaki zadziałały :))
      pozdrawiam

      Usuń

Miły gościu! Dziękuję za wizytę i pozostawienie po sobie śladu :) Zapraszam do obserwowania mojego bloga.