W zakamarkach szafy znalazłam, jedną, zapomnianą świeczkę pływającą. Nie pamiętałam o niej, a jednak kiedyś tak ozdabiałam stół. Teraz jedna sztuka przez moment dała nam światło, a raczej blask... bardzo krótko to trwało...Trochę wody nalałam do foremki, która została nam od gotowego creme brulee i oto ona. Pomarańczowy kwiat jednej chwili :)
pozdrawiam
Faktycznie te plywajace świece bardzo szybko się wypalaja. Milego dnia
OdpowiedzUsuńDobry pomysł,chyba muszę wypróbować,pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie wyglada:))pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuń