W moim starym domu, czyli w tym , w którym teraz mieszkam nam kawałek ogrodu. Kiedyś miałam serce do tego kawałka z iglakami i trawą ale ten czas już minął i teraz traktuję ten kawałek ziemi po macoszemu. Takie życie na wspólnocie :( nie jest idyllą, a wręcz odwrotnie...
Na blogach trwa grabienie, napowietrzanie, dosiewanie waszych ogródków. Ja mimo, że mogę to robić bo mam gdzie to nie mam już do tego serca.
A nowy ogród domaga się większych nakładów więc jest w zawieszeniu. Pan od transportu ziemi stwierdził, że 10
kamazów jest potrzebnych by nawieźć na nową działkę, więc temat jest wstrzymany do czasu zamieszkania, czyli jeszcze jakiś czas :((
Między starym i używanym ogrodem a nowym i nie używanym... Ale kawałek niedzieli spędziłam z synem młodszym na ogrodzie :) A tak wygląda moja piękna zieleń- tych iglaków będzie mi żal zostawiać jak w końcu wyprowadzę się stąd...
Najlepsze jest to, że forsycja dopiero
liście wypuszcza.
Nasz grill pochodzi z czasu fascynacji grillowaniem w otoczeniu zieleni i za nim nie będę tęskniła. Mąż budował, narzekał i teraz już zapowiedział, że w nowym domu nie będzie budował grilla - bardzo się z tego cieszę, bo ten wzór mi nie pasuje do mojej nowej wizji tarasu, ogrodu, nowego domu :) Grill w nowym domu będzie przenośny, nie murowany, nie ceglany, nie kamienny..., w katalogu jakiegoś budowlanego marketu widziałam piękny grill w kształcie kulistym w kolorze kremowym- emaliowany, jak te sitka spotykane na waszych blogach.
Ale jeszcze za wcześnie na zakup grilla
- teraz styropian...
Synek w piaskownicy się bawił, a na dniach rozstawiamy trampolinę bo już temat jest wałkowany. A mnie się marzy stół do tenisa stołowego, który może stać na powietrzu ... ale to chyba odłożę na inne czasy...
pozdrawiam ogrodowo